Z pamiętnika Przyrodnika, część 4

W połowie sierpnia 2012 stanął nam na drodze kot.

W połowie sierpnia 2012 stanął nam na drodze kot. Na początku nie zwróciliśmy na niego większej uwagi. Byliśmy na działce, a kot był obok nas. Robił wrażenie, jakby nas znał, pozwalał się głaskać, przymilał się, jakby miał jakiś cel. Mieliśmy w domku, tak na wszelki wypadek, saszetkę karmy dla kotów, którą zjadł z wielkim apetytem. Oczywiście wiem, że kot jest zagrożeniem dla ptaków, a na działce mieliśmy poidła dla tych skrzydlatych stworzeń, więc obecność kociego gościa nie wróżyła nic dobrego, ale postanowiliśmy obserwować kota. Nazwaliśmy go Mruczek, ponieważ dużo mruczał. Pozwolił się głaskać, ale miał swoje zasady - co za dużo, to nie zdrowo. Okazało się, że to kotka. Zadziwiła mnie swoją mądrością. Ten kot był jakiś wyjątkowy. Szybko zauważyliśmy, że kotka będzie miała młode. I wtedy do mnie dotarło, dlaczego do nas przyszła - po prostu szukała miejsca do wykocenia. Z synem przygotowaliśmy dla niej wygodne legowisko. Na koniec sierpnia kotka się wykociła i miała cztery młode: jednego rudego samca i trzy samiczki. Mruczek i jej młode mieszkały razem z nami w domku. Miałem okazję obserwować, jak młode rosną, jakie są nieporadne w pierwszych dniach swojego życia. Gdy otworzyły oczka i zaczęły chodzić, zaczęły zaglądać w każde miejsce i szczelinę, po prostu, rozrabiały. Teraz musiałem myśleć, co dalej. Nawiązałem kontakt z Towarzystwem Opieki nad Zwierzętami w Swarzędzu z prośbą o pomoc w znalezieniu nowego lokum dla małych kociaków. Nie było łatwo. Ale się udało! Na początku października rudy kociak, którego nazwaliśmy Rudzik -  jedyny samiec - został zabrany do nowego domu, potem jedna samiczka również znalazła nowych opiekunów i na końcu dwie ostatnie małe samiczki trafiły wspólnie do nowej rodziny. Jeżeli ktoś porzucił Mruczka, bo widział, że kotka jest kotna, to cieszę się, że trafiła do nas, gdzie znalazła schronienie, bezpieczne miejsce do wykocenia się i odchowania młodych. Cieszę się również, że udało się znaleźć domy dla kociąt. Wszystkie miały szczęście, bo trafiły do troskliwych opiekunów. Było nam trudno się rozstać z kociakami, ale dla nich to dobre rozwiązanie. Wiadomo, koty nie mogły zostać w ogrodzie, bo mogłyby polować na ptaki, których jest coraz mniej. Gdy chodzę po osiedlu, to łatwo rozpoznać, że ludzie mają w swoich domach koty – wtedy balkony mają siatki ochronne, żeby koty nie wyskoczyły i żeby ptaki nie wleciały. I to mi się podoba: chronimy ptaki przed kotami-drapieżnikami.

W trosce o ptaki i bioróżnorodność warto jest przygarniać bezpańskie koty-włóczęgi, kastrować je lub sterylizować, a także trzymać w domu. Wtedy zarówno koty, jak i ptaki mają szczęśliwe i bezpieczne życie.

Mariusz Orlikowski

 

 

fot. Mariusz Orlikowski

 

Wróć do listy artykułów
Up